środa, 23 lutego 2011

Eurythmy prolog

Dwa słowa - niepotrzebny wstęp.


To był pokój, choć może hala to lepsze określenie, gdyż pomieszczenie nie miało funkcji mieszkalnej, a wysoki strop i kilkadziesiąt metrów długości i szerokości sprawiały, że bardziej kojarzyło się ono z hangarem. Kiedy jeszcze stało puste, wielu pracowników sugerowało by zrobić tu basen, ale ostatecznie umieszczono go na wyższym piętrze. Oficjalne stanowisko było takie, że basen ma przede wszystkim służyć kadetom i dlatego nie ma sensu umieszczać go w podziemiach, gdzie przybywali głównie pracownicy i technicy. Nieoficjalne natomiast głosiło, że to pokój został źle zbudowany - architekt zwyczajnie zapomniał, by poprowadzić w pobliżu węzeł ciepłowniczy, co zaowocowało tym, że stała temperatura utrzymywała się tutaj w okolicach od zera do pięciu stopni Celsiusza.

Maksymilian pocieszał się tą myślą. Odkąd sprowadzono tu machiny, po tym jak szefostwo wreszcie zgodziło się na upchnięcie ich w tym niewykorzystanym pomieszczeniu, temperatura wzrosła do całych dziesięciu stopni, a gdy elektronika się przegrzewała dochodziła nawet czasem do piętnastu. Nie zmieniało to faktu, że zwyczajowo on i Kornel musieli nosić ciepłe podkoszulki pod uniformami oraz grube wełniane skarpety, ale za to mieli wreszcie trochę wolnego miejsca. Wszystko było lepsze od "składziku", który wcześniej okupowali. Wbrew nazwie miał on całkiem duże rozmiary, ale maszyny zajmowały tam całą przestrzeń. Tutaj było już trochę lepiej. Co prawda trzy czwarte pokoju wciąż były zajęte przez niezbędny do ich pracy sprzęt, a po podłodze walało się dość rozmaitych rur i kabli, by każdy gość potknął się o nie przynajmniej raz, ale w porównaniu do całych pięciu metrów kwadratowych wolnej powierzchni, jakimi wcześniej dysponowali był to niemal luksus. Zimny luksus, ale zawsze.

Maksymilian znów zlustrował kilkanaście wiszących przed nim ekranów i wyświetlane przez nie dane i obrazy.
- Co za natłok... - mruknął do siebie patrząc na kilka, na których z zawrotną prędkością przewijały się obrazy. Dla przeciętnej osoby wygladało to jak przyprawiająca o epilepsję feria kolorów, ale Maksymilian pracował na tym stanowisku już dość długo, by rejestrować co się mniej więcej dzieje na ekranach. Tym razem jednak obrazy przewijały się zbyt szybko nawet jak dla niego. Lekko zaalarmowany zerknął na wykres funkcji życiowych Kornela, ale nie zauważył żadnych niepokojących zmian. Wszystkie wskaźniki były w normie. Maksymilian westchnął lekko, jednocześnie włączając wodę na herbatę i wciąż zerkając na barwne ekrany. Dwie minuty później elektryczny czajnik pstryknął oznajmiając, że woda osiągnęła już temperaturę stu stopni, jednocześnie z głośnika dobiegło piknięcię. Maksymilian zgrabnym ruchem wrzucił torebki z herbatą do kubków i zalał je wodą, do jednej z nich wsypał cukier i zamieszał. W międzyczasie stojąca pod ścianął kapsuła otworzyła się, skrzypiąc lekko (technik zanotował w pamięci, że trzeba ją będzie naoliwić), a po chwili wygramolił się z niej kolejny mężczyzna. Wyglądał on na lekko oszołomionego, ale mimo to wydostał się bez problemu z kapsuły i nieco chwiejnie podszedł do Maksymiliana, który właśnie kończył rytuał parzenia herbaty.
- Co za jazda - mruknął mężczyzna z kapsuły, Kornel, jednocześnie biorąc kubek z nieosłodzoną herbatą.
- Widziałem. To zajmie chyba tyle miejsca co pięć zwykłych nagrań. Co to do cholery było?
Kornel wypił łyk swojej gorącej herbaty.
- Rozszczepienie. Co najmniej kilka alternatywnych przyszłości i każda dość silna, by zostawić ślad. Generalnie z tego nagrania nikt nie będzie miał raczej większego pożytku - mężczyzna zamyślił się na moment. - Właściwie dla kogo jest to nagranie? Dla kogoś ze starszyzny?
Maksymilian pokrecił głową, zgarniając jedną ręką kilka dokumentów leżących przy konsoli.
- Skądże, od tygodnia robimy nagrania dla nowalijek. Numer 63023877190... itd. Trzy linijki cyfer i imię na dwie. Podstawowe szkolenie, seryjny model, brak dodatkowych uwag, standardowa misja.
Kornel parskął:
- Jeśli to jest standardowa misja to wolę nie wiedzieć jak wygląda praca w terenie. Akcja była jak na tych filmach sensacyjnych, od metra walk, sporo nakumulowanych emocji i dużo zakłóceń. Do diabła, dam głowę, że gdzieś tam mignęła mi Dunkel!
- Dunkel? W co ten żółtodziób się wpakuje?! - Maksymilian parskął w swoją herbatę.
- Tam było dość mocy by wywołać Rozszczepienie. Bardziej mnie zastanawia Z KIM będzie pracować.
- Wiesz, że nie podają nam takich informacji - odparł wzruszając ramionami. - My mamy tylko zgrać twoje wizje przyszłości. Od interpretacji jest kto inny. Właściwie nie wiem po co to robią skoro i tak nie nadążają ze zanalizowaniem wszystkich wizji przed wysłaniem kadetów w teren. To co tu nagraliśmy obejrzą najszybciej za miesiąc. A nowalijki tak czy tak są już wypuszczane. Ten tutaj - Maksymilian wskazał na trzymane w ręku kartki - wylatuje w teren za dwa dni. Więc nim ktoś zdąży pomyśleć, że zostaje wysłany w coś co może go przerosnąć, będzie już w centrum wydarzeń.
Kornel pokiwał powoli głową, po czym dopił herbatę. Maksymilian zaczął wybijać coś szybko na klawiaturze.
- Na razie to koniec - stwierdził nie przerywając pracy. - Po południu powinniśmy zgrać jeszcze parę wizji, ale nie musimy się z tym śpieszyć. Chwilowo idź się przespać. Po czymś takim dobrze przeczyścić umysł.
Kornel wyraził aprobatę dla pomysł i szybko wyszedł z zimnego pokój. Maksymilian pozostał jeszcze chwilę kompilując zebrane obrazy, gdy skończył spakował plik i przesłał go osobom odpowiedzialnym za interpretację. Na tym skończyła się jego robota. Po chwili i on opuścił pokój z zamiarem naoliwienia kapsuły po powrocie.
Na konsoli wciąż leżały pozostawione dokumenty, a na ich wierzchu spoczywała karta z informacjami o kadecie, dla którego nagrano przed chwilą wizję. Z doczepionego do niej zdjęcia na świat spozierały ufne oczy żółtego stworka ze spiczastymi, lekko kocimi uszami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz