niedziela, 27 lutego 2011

Eurythmy 1 "Dylematy niespodziewanego intruza"

Dziewczyna z frustracją wrzuciła niedbale złożoną koszulę z powrotem do szafy i złym spojrzeniem ogarnęła pokój. Co i rusz jej wzrok napotykał na porozwieszane lub porozrzucane w różnych miejscach bluzki, spodnie, swetry... Nie, to zdecydowanie nie prowadziło jej do rozwiązania. Niechętnie zaczęła zbierać część rzeczy i już nieco schludniej chować je do szafy. Choć jej ruchy wydawały się chaotyczne, uważny obserwator dostrzegłby, że robiąc to, bardzo starannie unika patrzenia w stronę drugiej szafy, w której drzwi wbudowano lustro.
Koło tego mebla, umieszczone na wieszakach na ubrania wisiały dwa mundurki szkolne. Było wyraźnie widać iż pochodzą z jednego zestawu, choć możnaby patrząc na nie bez problemu zagrać w "znajdź pięć różnic". Mieszkanka tego pokoju zapewne poprzestałaby jednak na pierwszej różnicy: ten po lewej jest męski, a po prawej żeński.
Gdy większa część powywlekanych z szafy ubrań wróciła na miejsce dziewczyna uznała, że nie ma co odwlekać koniecznej decyzji. Stanęła przy szafie kontemplując oba stroje i najwyraźniej próbując wybrać jeden.
W lustrze odbijała się sylwetka dobrze zbudowanej przedstawicielki płci żeńskiej o nieposłusznych ciemnych włosach. W kiepskim świetle mogłyby uchodzić za czarne, jednak bliższe przyjrzenie się ujawniało, że kolorem przypominają raczej przetarte czarne dżinsy. Poza tym jej fryzura wyglądała dość dziwnie, gdyż zdawało się, że różne kosmyki włosów mają własną wolę i niezależnie od innych decydują czy powinny być proste, czy może odstawać na boki. Jej oczy były ciemnobrązowe, a spojrzenie balansowało między znudzeniem, a drwiną. Za to budowa ciała (dobrze widoczna, gdyż jej posiadaczka była w tym momencie tylko w bieliźnie) sugerowała, że dziewczyna nigdy nie była zbyt eteryczną i bezczynną osobą. Lekko wystający brzuch świadczył o tym, że problem z nadwagą nie stanowił nieznanego jej problemu, zaś drobne blizny, niewidoczne na pierwszy rzut oka, mogły oznaczać problemy ze sprawnością ruchową, pecha do wypadków albo przesadną brawurę w życiu. Możliwe, że wszystko naraz.
Stała tak przez chwilę wiercąc wzrokiem dziurę w wywieszonych mundurkach, ale najwidoczniej podjęcie decyzji stanowiło w tym momencie problem nie do pokonania.
- Może jakaś sugestia? - rzuciła do powietrza.
Odpowiedziała jej tylko cisza, ale dziewczyna nie oczekiwała nic usłyszeć. Była sama w pokoju, a zdecydowanie nie miała zamiaru brać pod uwagę sugestii jakiegokolwiek bytu, który pojawiłby się nagle w pobliżu bez jej wiedzy.
Szukając jakiegoś rozwiązania jej wzrok padł na stół i leżące na nim rzeczy. Los ulitował się nad nią. Na krawędzi blatu leżała moneta. Dziewczyna szybko zidentyfikowała ją jako koronę słowacką, pozostałość po jakiejś dawnej wycieczce zagranicznej. Przedmiot obecnie bezwartościowy, gdyż jedyne do czego się nadawał po wejściu Słowacji do strefy euro to odblokowywanie wózków w supermarkecie. Nie mniej ten niepozorny drobiazg miał właśnie znaleźć drugi cel swojej egzystencji.
- Reszka żeński mundurek, orzeł męski - oznajmiła głośno.
Z nabożeństwem umieściła monetę na palcach, po czym pstryknęła. Próba ta niestety skończyła się niepowodzeniem, gdy nieposłuszny bilon zsunął się jej z palca, zamiast poszybować w górę. Zdenerwowana podniosła go i jeszcze raz ustawiła do rzutu. Wzięła głęboki oddech, skoncentrowała się i znów pstryknęła. Tym razem moneta pokonała siłę grawitacji i poszybowała w powietrze. W tym momencie jednak parę rzeczy wydarzyło się na raz. Po pierwsze, dziewczyna zdała sobie sprawę, że COŚ właśnie dostało się do jej pokoju. Po drugie, okno otworzyło się gwałtownie do środka. Po trzecie, niezidentyfikowany świecący obiekt zatrzymał się i zawisł tuż przed lokatorką pokoju. Sekundę później blask zniknął, a tajemniczy intruz okazał się być niedużym żółtym stworkiem z lekko kocimi uszami i długim ogonem zakończonym ni to sierścią, ni to błoną w kształcie płomieni. Jednocześnie moneta straciła całą energię kinetyczną jaką posiadała i posłuszna prawom fizyki zaczęła spadać prosto na tajemniczego stworka. Zaskoczony tym, przybysz odruchowo złapał monetę. Spojrzał na nią, a potem jego wzrok padł na wciąż nie do końca ubraną dziewczynę. Ta przyglądała mu się z miną, która stanowiła kombinację niechęci i niedowierzenia, choć gość nie mógł oprzeć się wrażeniu, że odnoszą się one nie tyle do jego wyglądu, co niezapowiedzinego pojawienia. Obie postacie patrzyły na siebie w ciszy zakłócanej tylko przez pojedyńcze hałasy dochodzące przez okno.
- Puść ją - odezwała się w końcu dziewczyna.
Stworek mrugnął.
- Słucham? - jego głos przypominał jej nieco dziecinny sposób mówienia chłopców tuż przed ich wejściem w okresem dojrzewania.
- Moneta. Puść ją - powtórzyła, wskazując na wciąż trzymany przez przybysza bilon. - I najlepiej lekko podkręć, żeby wyglądało jakby nic nie przerwało jej spadania.
Przybysz spojrzał na trzymany w łapkach przedmiot jakby zobaczył go po raz pierwszy w życiu, zerknął jeszcze na chwilę w stronę dziewczyny, po czym wykonał to o co go poprosiła.
Kręcąc się lekko moneta odbiła się od podłogi. Oboje śledzili jak bilon ląduje na krawędzi, po czym szybko wtacza się pod szafę gdzie, sądząc po odgłosie, zderzyła się ze ścianą i zatrzymała.
Dziewczyna spojarzała ponuro na zdradziecki mebel. Szybko jednak jej wzrok zwrócił się w stronę tajemniczego przybysza.
- Ty! - stwierdziła wskazując na niego.
- Ja? - spytał lekko zdziwiony. Zaskoczenie sprawiło, że jego głos zabrzmiał jeszcze młodziej.
- Tak, Ty! - stwierdziła krótko odwracając się w stronę drugiej szafy, przy której wciąż wisiał jej nierozwiązany dylemat. - Który strój mam włożyć?
Stworek podleciał bliżej i spojrzał na dwa uniformy.
- To są mundurki szkolne - zauważył.
Dziewczyna kiwnęła głową i odparła lekko ironicznie:
- Owszem, mundurki. O ile nie wiesz, jutro jest pierwszy września. Rozpoczęcie drugiego semestru. I muszę coś na siebie włożyć. A teraz, jako że moneta która miała rozstrzygnąć ten problem znajduje się pod szafą - TY powiedz mi KTÓRY z tych strojów mam jutro przywdziać!
Przybysz zdecydowanie nie spodziewał się, że ktoś będzie go dzisiaj zmuszał do wyboru ubrań. I najwyraźniej wciąż nie do końca rozumiał czemu to zadanie spadło na niego. Popatrzył zakłopotany na dwa zestawy ubrań i bąknął pierwsze co mu przyszło do głowy:
- Jesteś dziewczyną, powinnaś chyba nosić żeński mundurek. Nieprawda? - jego głos wciąż brzmiał niepewnie, jakby odgrywał rolę do  której nie został przygotowany.
Nastolatka pokiwała głową na jego słowa.
- Tak, tak - mówiła cicho pod nosem podchodząc do szafy i biorąc do ręki żeński uniform. Spojrzała na niego z uśmiechem. Po czym schowała go do szafy. - Tak, zdecydowanie miałam dobry pomysł, by włożyć jutro męski mundurek - stwierdziła głośno, zamykając drzwi.
Stworek popatrzył na nią zszokowany.
- A.... ale... w takim razie po co mnie pytałaś?! - wykrzyknął niezadowolony.
- Ty - mruknęła i jej głos, który do tej pory brzmiał trochę twardo i nieprzyjaźnie, ale z gruntu rzeczy niegroźnie, nabrał nagle ostrości brzytwy. Z zaskakującą dla przybysza szybkością dziewczyna wystrzeliła lewą rękę w jego stronę. Dwa złączone palce zatrzymały się tuż przed szyją żółtego stworka, a podejrzliwe spojrzenie brązowych oczu wwiercało się w niego. - Nie zwykłam - rzekła głośno, lodowato zimnym tonem - słuchać porad dziwnych bytów, które wpakowują się do mojego pokoju bez uprzedzenia - w tym momencie przybysz z zaniepokojeniem zdał sobie sprawę, że dziewczyna emanuje aurą niebezpieczeństwa. Choć czy to była aura? Może to tylko nagła zmiana jej zachowania... Ale te rozważania przerwała ostatnia część zdania - i nie raczą nawet wyjawić swojego imienia.
Zaraz.
- Nie, nie przedstawiłem się?! - stworek jęknął z przerażeniem, jak uczeń złapany przez nauczyciela na ściąganiu. Niewzruszony wzrok dziewczyny potwierdził jego obawy.
- Ja... ja przepraszam! - jęknął i zaczął gwałtownie kłaniać się w powietrzu. - Przepraszam, przepraszam, przepraszam... - szybko jednak się uspokoił i wyprostował do pionu.
- Jestem numer 6302387719035.... - stworek nagle urwał, zmieszany. - Nie, to nie tak! Nazywam się Mordekasgrowariondlefuqexioprilludobwrekhtasspof....
Dziewczyna w milczeniu słuchała imienia tej dziwnej istoty, które brzmiało jak długi losowy ciąg literek. I jak podejrzewała, właśnie nim było.
- To za długie - powiedziała, przerywając monolog stworka.
- ...pbexcijasku... za długie? - wciąż unoszący się w powietrzu przybysz przechylił główkę i spojrzał na nią pytającym wzrokiem. Dziewczyna w duchu stwierdziła, że jest on na swój sposób słodki, co wcale nie oznaczało, że pozbyła się podejrzeń względem swojego niecodziennego gościa. Próba wywołania próchnicy w końcu też klasyfikuje się jako szkodliwe działanie.
Stworek wciąż wisząc w powietrzu niepewnie złożył łapki.
- Ja... ja przepraszam, że tak źle idzie, ale to... to mój pierwszy raz... i... - postać pochyliła głową ze skruchą.
Dziewczyna opuściła palce z westchnieniem.
- Najprawdopodobniej popełniam największy błąd mojego życia nie wyrzucając cię teraz za okno, ale jak Arashi lubi mi wypominać - gdzieś w głębi mojej wrednej i pokręconej duszy mam jednak dobre serce. Dlatego zrobimy to w ten sposób: ja się teraz ubiorę i zamknę okno, bo jeszcze chwila i tu przeziębienia dostanę, a ty w międzyczasie zbierzesz się do kupy i ustalisz co chcesz mi powiedzieć. I omówimy to przy herbacie. Pasuje?
Stworek kiwnął głową i spojrzał na dziewczynę z wdzięcznością. Ta jednak poszła już zamknąć okno i nie oglądała się na niego. Widząc to istota przeleciała na łóżko i wylądowawszy na nim zatopiła się w myśli. Było to na rękę mieszkance pokoju. Dzięki temu nie widział jej twarzy, gdy na moment pozwoliła uzewnętrznić się swoim uczuciom.

1 komentarz: