sobota, 5 marca 2011

Eurythmy 2 "Propozycja dla ciebie"

To było odbicie świata. Małego jego fragmentu, oczywiście. Widoczne na powierzchni herbaty odbicie obejmowało ledwie część pokoju i kawałek twarzy dziewczyny. To trochę jak ludzie. Człowiek tak naprawdę nigdy nie pojmuje całego świata, a jedynie ten fragment, który widzi. I na tej podstawie próbuje opisać całe istnienie. Niedorzeczne. Ciekawe jest jednak to, że na tym podobieństwa się nie kończą. Zarówno człowiek jak i powierzchnia herbaty odwzorowują świat. Dlaczego? Ponieważ ludzie są kształtowani przez to co widzą. Przyjmują to co daje im otoczenie, a w efekcie ten dar znajduje odzwierciedlenie w ich akcjach. Nie będzie to jednak czysta kopia. Mają swoją wolę, swój sposób myślenia - i dlatego odbity w nich świat wygląda inaczej w zależności od tego jaką jednostkę wybierzemy. Tak jak napar odzwierciedla brązową wizję świata, tak człowiek koloruje rzeczywistość wokół siebie.

Świat w kubku herbaty zawirował, gdy stworek zamieszał ją łyżką.

- Myślę, że najlepiej będzie jeśli zacznę od celu w jakim tu przybyłem, a dopiero później wyjaśnię wszystkie niezrozumiałe kwestie - stwierdził. Po czym dodał, na chwilę zmieniając temat, że wszystkie kryształki cukru z powodzeniem się rozpuściły.
Obok dużego kubka stała niewielka plastikowa zakrętka z miarką, zapewne służąca do dawkowania jakiegoś leku. Dziewczyna przy pomocy łyżki przelała do niego herbaty, tak by gość mógł skorzystać z tego zaimprowizowanego naczynia.
Stworek wziął łyk naparu i odkaszlną uroczyście.
- Tak więc przybyłem tutaj, by poprosić Cię, żebyś pomogła mi walczyć ze Złem! - ogłosił z największą dozą patosu, na jaki może sobie pozwolić piętnastocentymetrowa żółta istota, która bardziej przypominała ożywioną maskotkę niż cokolwiek innego.
Dziewczyna popatrzyła na niego wzrokiem osoby, która podejrzewała, że coś takiego usłyszy i teraz, gdy to się stało nie jest pewna czy ma to brać jako żart czy poważną sprawę.
- Pierwsza kwestia: czemu? - spytała, mieszając spokojnie swoją herbatę. Tak naprawdę od pięciu lat nie słodziła jej, po tym jak w ramach przegranego zakładu została zmuszona, by na miesiąc zrezygnować z dodawania cukru do naparu. Wcześniej co najmniej dwie łyżki białych kryształków były niezbędnym elementem jej życia (trzy, jeśli była w wyjątkowo złym humorze, a to swego czasu było bardzo częste), ale teraz stanowiło to część odległej przeszłości. Mimo to, nie pozbyła się zwyczaju mieszania herbaty, choć była to czynność obecnie zbędna.
- Ponieważ jesteś właściwą osobą! - odparł natychmiast stworek.
Dziewczyna puściła łyżkę.
- Nieprecyzyjnie się wyraziłam. Chodziło mi o to, czemu miałabym walczyć ze "Złem"?
Przybysz spojrzał na nią z namysłem.
- Bo... bo taka jest kolej rzeczy. Dobro walczy ze Złem - rzekł w końcu. Najwyrażniej było to dla niego problematyczne pytanie z rodzaju "czemu niebo jest niebieskie, a magiczne dziewczynki muszą po nim latać?". Nie mniej kontynuował.  - A moim zadaniem jest znaleźć nadające się osoby i przygotować do walki.
Mieszkanka pokoju machnęła ręką.
- Nie możecie tego załatwić pokojowo? Próbujesz właśnie wciągnąć kompletnie niezwiązaną osobę w jakąś wojnę - zauważyła przytomnie. - Nie sądzisz, że to samolubne.
Stworek pokręcił głową.
- Ależ jesteś związana. Ta walka toczy się od zarania dziejów i obejmuje wszystkie części uniwersum do których można dotrzeć. Mało tego, toczy się ona w każdej istocie. Dlatego nie możesz powiedzieć, że jesteś niezwiązana. To, że żyjesz automatycznie wiąże Cię z rzeczywistością tego świata - wyjaśnił.
Dziewczyna kontemplowała przez chwilę jego słowa.
- Ho ho - mruknęła w końcu nieskładnie pod nosem, po czym wybuchnęła głośnym śmiechem.
Jej gość spojrzał lekko obrażony, ale nie odezwał się. Salwa śmiechu pobrzmiewała jeszcze chwilę po czym ucichła.
- Przyznaję, że mnie zaskoczyłeś - stwierdziła w końcu. - Twoje wejście było cokolwiek mało profesjonalne i przyznaję, że nie spodziewałam się, że okażesz się dość kompetentny, by odpowiedzieć na moje pytanie.
- A czego się spodziewałaś? - spytał cokolwiek zaciekawiony, ale wciąż nie do końca udobruchany przybysz.
- Długiej przemowy o tym, że Ci Źli są źli i  trzeba ich wybić, by uratować świata. Tudzież paru dodanych na siłę zdań o sile miłości, przyjaźni i takich tam. Gdyby tak brzmiała twoja odpowiedź zapewne w tej chwili składałabym moją odmowę - przyznała, po czym nachyliła się nad stołem, tak że jej oczy znalazły się na poziomie oczu stworka - Bo widzisz, bardzo nie lubię hipokryzji. Chyba nawet bardziej niż wampirów. Poza tym żywię wrodzoną podejrzliwość do propozycji wzięcia udziału w walce dobra ze złem. A teraz powiedz szczerze. Kto był na tyle zdesperowany, by przysłać Cię do mnie?
Złote oczy stworka były wpatrzone w brązowe tęczówki dziewczyny.
- Ja... ja nie mam pojęcia o czym mówisz - wyznał. - To standardowa misja, nic mi nie wiadomo o niczyjej desperacji.
Po usłyszeniu tych słów nastolatka podniosła głowę i zmierzwiła ręką włosy.
- Nie, to nie ma sensu - mruknęła do siebie. - Nie z całą pewnością... To byłoby zbyt szalone. Przykro mi to oznajmić, ale zaszła pomyłka - ostatnie zdanie wypowiedziała głośno.
- Co masz na myśli? - spytał wyraźnie skonfudowany stworek.
- Nie jestem osobą, której miałeś złożyć tę propozycję - wyjaśniła spokojnie, wstając i wskazując na drzwi. - Najprawdopodobnie miała to być mieszkanka pokoju naprzeciwko, Arashii. Kochana, nieco naiwna dziewczyna, która bez namysłu da się w to wciągnąć. Nadaje się o wiele lepiej ode mnie i to o nią zapewne chodzi.
Przybysz pokiwał głową z zastanowieniem po czym wyciągną przed siebie łapki. Na chwilę na stole pojawił się magiczny krąg z którego wyłoniła się nieduża kartka. Stworek chwycił ją i zaczął przeglądać.
- To jest pokój numer 13? - upewnił się.
- Tak, specjalnie wybrałam ten numer.
Po minucie milczenia stworek opuścił kawałek papieru.
- Jestem we właściwym pokoju - oznajmił spokojnie. - A ty definitywnie jesteś płci żeńskiej i posiadasz moce. Jak na razie wszystko zdaje się potwierdzać, że chodzi o ciebie.
- Nie masz na tej kartce imienia szczęśliwej wybranki? - spytała dziewczyna, kręcąc się po pokoju. Wyglądała jakby cała sprawa nie dawała jej spokojnie usiąść na miejscu.
Istota pokręciła głową.
- Nie. Niektórzy źle reagowali na to, że znaliśmy ich imiona i nazwiska, dlatego od pewnego czasu nie są one uwzględniane. Osób z odpowiednim poziomem mocy nie ma znowu tak wiele, więc o pomyłkę trudno - wyjaśnił. Popatrzył przez chwilę na rozmówczynię. - Poza tym.... - zaczął, ale urwał.
Przez chwilę panowała cisza. Mieszkanka lokum numer trzynaście stanęła niedaleko stołu. Dopiero teraz stworek zauważył, że w pokoju od dłuższej chwili było ciemno, zapewne za sprawą pochmurnej pogody. W pierwszej chwili nie dostrzegł tego - jego oczy były udoskonalone tak, by nie miał problemów z widzeniem nawet w głębokiej ciemności. Gdyby nie lekko pochylona sylwetka dziewczyny, która w milczeniu kontemplowała podłogę, zapewne w ogóle nie zdałby sobie sprawy ze zmiany oświetlenia.

Nieruchoma sylwetka na tle białej ściany. W jakiś nie do końca zrozumiały sposób ten widok wydał się przybyszowi smutny. Dziewczyna zdawała się być dosłownie na wyciągnięcie ręki, a w jakiś sposób odległa. I ta aura. Tak, to właśnie jej wewnętrzna moc zaprowadziła tutaj stworka. Jako istota magiczna wyczuwał drzemiący w innych potencjał. Znał aurę wszystkich swoich nauczycieli i innych szkolących się z nim kadetów. Ale to co posiadała ta dziewczyna...
Nie mógł znaleźć właściwych słów na opisanie tego dziwnego uczucia. Jedyne określenie jakie zdawało się choć częściowo oddawać to ulotne wrażenie brzmiało: "To jest piękne". Jej wewnętrzna energia nie przypominała niczego z czym się do tej pory spotkał, brakowało mu jakiegokolwiek punktu odniesienia.

Ta samotna postać twierdząca, że jego przyjście tutaj to pomyłka... Ta niecodzienna moc, tak różna od tego co znał... To wszystko wzbudzało jego ciekawość i tylko zwiększało rosnącą fascynację. Niejasno przypomniał sobie ostatnią poradę swojego ulubionego nauczyciela.

"Nie zastanawiaj się nad tym. To będzie jak nowe życie."

Właściwie czemu miałby się zawahać?
- Ja... - zaczął. Dziewczyna wciąż była pogrążona w myślach i zdawała się nie zwracać na niego uwagi. - Ja... Ja chciałbym byś ze mną pracowała! - wykrzyknął wreszcie desperacko. Nie wiedział czy to wina tremy, czy może jego niedoświadczenia w relacjach z ludźmi, ale zabrało to wszystkie jego siły. Wisiał tak niepewnie w powietrzu z opuszczonym łepkiek. Gdy ponownie spojrzał na rozmówczynię, ta świdrowała go wzrokiem. Stworek poczuł się nie pewnie. Powiedział coś nie tak? Krzyczenie było chyba złym pomysłem... Co zrobi jak ona odmówi? Czy wyrzucili kiedyś kogoś za nieprzekonanie kandydata do pracy?
Dziewczyna w międzyczasie podeszła do niego. Szła powli, krok za krokiem, dopóki nie stanęła dokładnie naprzeciwko stworka. Była niecałe pół metra od niego. Gość wstrzymał oddech, przygotowywując się w myślach na najgorszy scenariusz.
- Jesteś dziwny - powiedziała nastolatka z lekkim rozbawieniem. - Ale to dobrze dla ciebie - stwierdziła miękko. - Gdyby nie to, zapewne odmówiłabym z miejsca.
Istota popatrzyła na nią z niedowierzaniem, a po chwili złotawe oczy rozjarzyły się w szczęściu, a na mordce pojawił się szeroki uśmiech.
-Więc, zgadzasz się? - spytał nie wierząc własnemu szczęściu.
Dziewczyna westchnęła.
- To będzie pięćset jenów - stwierdziła rozwierając dłoń tuż przed stworkiem, tak by mógł wyraźnie widzieć jej pięć palców.
- Słucham? - spytał nie rozumiejąc.
- To bedzie pięćset jenów za jedną akcję. Albo po prostu umówmy się, ża za każdym razem kupisz mi tomik mangi - wyjaśniła. Jednak widząc niezrozumienie u swojego rozmówcy kontynuowała. - Widzisz jestem tylko biedną studentką. I o ile zaspokajanie podstawowych potrzeb jakoś mieści się w budżecie, o tyle nigdy nie stać mnie na wszystkie komiksy które bym chciała. Dzięki temu uzupełnię kolekcję. Bo chyba nie spodziewałeś się, że będę to robić za darmo? Gdyby chodziło o ratowanie świata to owszem, miałbyś kartę przetargową do namawiania mnie na działanie w czynie społecznym. Ale wojna między Dobrem i Złem to inna sprawa. Tu chodzi tylko o zatarg i w ramach uczestnictwa w nim oczekuję rekompensaty.
- Czyli chcesz, żebym ci płacił? - upewnił się stworek do którego wreszcie dotarł sens przemowy.
Rozmówczyni kiwnęła głową.
- Tak. Jednorazowo za każdą akcję. Przy czym jej zakres nie będzie ważny. Choć miło by było, gdyby za głównego bossa był jakiś bonus.
Istota na chwilę zamilkła, rozważając te rewelacje. Na szkoleniu nikt nie wspominał, że kandydat może zażyczyć sobie opłacania swoich usług (wspomniano za to, że swego czasu dawano opcję spełnienia jednego życzenia, ale zrezygnowano z niej, gdyż coraz większa ilość potencjalnych kandydatów odnajdywała perwersyjną przyjemność w wymyślaniu niemożliwych do spełnienia życzeń tylko po to, by popastwić się nad wysłaną do nich maskotką). W sumie miało to sens, jednakże ta świadomość wcale mu nie pomagała. Pamiętał, że w ramach wsparcia dostał plik gotówki, która jednak oklejona była taśmą z napisem "do użycia w razie absolutnej konieczności". Czy była to absolutna konieczność?
Właściwie nad czym się w ogóle zastanawiał?
- W porządku! - wykrzyknął. - W takim razie umowa! - oznajmił wyciągając w jej stronę łapkę.
- Umowa - potwierdziła dziewczyna przybijając piątkę dwoma palcami. - Co przypomina mi. Wspomniałeś, że nie znasz danych osobowych. Rozumiem, że nie wiesz jak się nazywam.
- Nie - przyznał z lekkim zażenowaniem stworek. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że w tym całym zamieszaniu zapomniał spytać o jej imię.
- Jestem Jagoda. Jagoda Twardowska. I jak sugeruje nazwisko nie jestem z Japonii. Hmmm... właściwie to powiedz, umiesz mówić w innych językach?
Stworek kiwnął głową.
- Bez problemu porozumiewam się w dziesięciu milionach najbardziej popularnych języków uniwersum, a pozostałe jestem w stanie zrozumieć przy użyciu prostego zaklęcia.
Jagoda spojrzała z lekkim podziwem. Nagła kompetentność jej towarzysza wyraźnie pozytywnie ją zaskoczyła.
- To zostaje nam druga kwestia - zauważyła. - Twoje imię.
To mówiąc wskazała palcem na stworka. Ten jakby na chwilkę się speszył, ale nie na długo.
- Rozumiem, że to które wspomniałem wcześniej jest za długie.
- Naprawdę nazywali cię ciągiem cyfer? - spytała z lekkim niedowierzeniem.
- Tak, był prostszy do wymówienia niż imię - przyznał cicho, wyraźnie zawstydzony.
Jagoda pokręciła głową z dezaprobatą.
- Przypomnij mi początek swojego imienia.
- Mordekasgrowarion...
- Okej, w takim skrócimy je do Mordka - oznajmiła. - Pasuje ci?
Istota przez chwilę wyglądała na zagubioną, ale po chwili uśmiechnęła się i machnęła łebkiem.
- Tak, podoba mi się - potwierdził. - Mordka...
Dziewczyna uśmiechnęła się, widząc, że jej pomysł na imię został zaakceptowany. Stanęła przed maskotką i zaczęła patetycznie deklamować.
- W takim razie od teraz Mordko jesteśmy partnerami. Liczę, że nasza współpraca przyniesie obu stronom wymierne korzyści, sławę, chwałę i wiele mang - powiedziała natchnionym głosem.
Stworek natychmiast zrozumiał o co chodzi i zawisł naprzeciwko niej z poważną miną.
- Mnie również, towarzyszko - potwierdził śmiertelnie formalnym głosem.
Po czym lekko uśmiechnięci, oboje wyciągneli do siebie ręce i uścisnęli delikatnie na znak porozumienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz