Drogi Braciszku,
Wybacz, że ostatnio do ciebie nie pisałam, ale mam dużo problemów na głowie, które zajmują większość mojego wolnego czasu. Zresztą znając ciebie, zapewne orientujesz się jak mniej więcej wygląda sytuacja na Północy. Za to zapewniam Cię, nie wiesz ile osób i istot pociąga tutaj za sznurki, kreując tę tragifarsę. I pomyśleć, że wyjechałam z Lookshy, by uciec od polityki...
Właściwie to dopiero co skończyłam świętować i teraz próbuję dojść do siebie, gdyż po raz pierwszy od dłuższego czasu zdarzyło się coś co warto było oblać. Nie mniej wolę zacząć od złych wieści. Po pierwsze gwarek, którego tak długo trzymałam zdechł z powodu stresu. Na przyszłość muszę pamiętać, że gdy chcę odreagować napięcie powinnam najpierw spojrzeć czy krzesło którym rzucam przypadkiem nie poleci w stronę mojego zwierzątka domowego. Ta szklana kula i stół prawdopodobnie też nie pomogły. W każdym razie gwarek zakończył żywot. Poprosiłam kogoś na mieście, by go wypchał. Wczoraj go odebrałam i teraz z powrotem siedzi na swojej żerdzi. Cóż, nigdy nie mówił dużo, więc podejrzewam, że nikt nie zauważy różnicy. Reszta drużyny jest równie zestresowana co ja, dlatego nie zawracałam im tym głowy. Zresztą moja kabina nigdy nie była szczególnie uczęszczana. Pewnie mało kto w ogóle pamięta, że trzymałam w niej coś żywego, co nie było artefaktem.
Poza tym kompletnie przemeblowałam kajutę, po tym jak część sprzetów uległa zepsuciu. Głównym powodem jest pewien paskudny sen, który miałam. Sen który skończył się tym, że obudziłam się parę kilometów od mojego łóżka. I kilka innych osób też. Nie pytaj. Podobno wyjaśnienia obejmuje jakąś mityczną podziemną istotę, którą ubiliśmy. Przy okazji budząć coś równie paskudnego, co na szczęście sobie odleciało. I nikt nie ma pojęcia co to właściwie jest, dlatego nie pytaj, bo nie mam pojęcia.
Kontynuując ciąg niepozytywnych wieści - Sygner odszedł z drużyny. I niech idzie w diabły. Idiota! Zawsze wiedziałam, że jest zdziecinniały, ale nie podejrzewałam go o aż taką nieodpowiedzialność. Całe zdarzenie zdenerwowało mnie bardziej niż powinno. Nie powinnam była podpalać stolika nonego. Szafka z książkami się przyprószyła.
Poza tym kelnerka w karczmie okazała się być szpiegiem. I dowiedzieliśmy się tego głównie dlatego, że jej grupa porwała naszego mechanika. Bo nie wiem czy wspominałam, ale wzbogaciliśmy się wreszcie o kompetentnego specjalistę od konserwacji i kreacji artefaktów. Wtedy był ostatni raz kiedy piłam z radości, tak, teraz pamiętam. Oczywiście przy moim szczęściu okazało się, że wyraźnie brakuje mu paru śrubek (i to takich których nie da się dokupić), ale nie jestem wybredna. Po prostu byłoby mi łatwiej nim kierować, gdyby był choć trochę poczytalny.
I chyba miałam napisać co takiego pozytywnego się stało. Otóż, otóż... ale przyrzeknij, że nie powiesz reszcie rodziny. Chcę zobaczyć ich miny, gdy wrócę i im pokażę! Otóż, kochany braciszku, wreszcie nauczyłam się taumaturgii. W zamian musiałam poświęcić tą daiklavę, którą dostałam na urodziny. Co prawda nie używałam jej już od jakiegoś czasu, ale trochę szkoda, że nie będziemy już mieli bliźniaczego zestawu mieczy. Zawsze fajnie wyglądało, jaka oboje wyciągaliśmy je jednocześnie, gdy ktoś nas zdenerwował.
Na szczęśnie mechanik wrócił i ma się dobrze, moja paranoja i nienawiść do tego miasta zresztą też. Dobrze, że jestem zbyt zajęta tym [zamazany fragment] wszystkim. Poza tym ostatnio pijam za dużo alkoholu. Uznałam, że wyjdzie taniej niż kolejna renowacja pokoju, ale na dłuższą metę psucie mebli jest chyba zdrowsze. Poza tym magię można studiować na podłodzę, ale z kacem już niekoniecznie.
Chyba spytam mistrza o jakieś ziółka uspokajająco-trzeźwiące. A potem wrócę do tej książki o strategii. Przypomina mi się jak bardzo nienawidziłam egzaminów w Akademii z wojskowości. Miejmy nadzieję, że tym razem praktyka pójdzie mi równie dobrze jeśli nie lepiej. Ale jakby coś nie wyszło i legion wziąłby mnie do niewoli to wyjaśnij rodzinie, że mam takie informacje, że jestem warta wykupienia. Widziałeś zresztą rewelacje jakie przesłałam ostatnim razem. Tego jest więcej, ale nie bardzo powinnam się chyba tym w tej chwili dzielić, gdyż dam sobie rękę uciąć, że te szpicle ten list też przeczytają. Więc wszyscy wścibscy czytelnicy, którzy nie jesteście moim bratem! Istnieje coś takiego jak Tajemnica Korespondencji! Niech wam się cycki i/lub fallus skurczy, stalkerzy!
I jakby już mnie wykupywali to postaraj się, żeby wymienili mnie za moje artefakty tylko w razie ostatecznej konieczności. Cenię sobie wolność, ale wolę, żeby coś innego zostało za nią poświęcone.
Mam nadzieję, że tobie jasyr nie grozi. Trzymaj się i niszcz skutecznie wrogów.
Twoja kochana, ale cokolwiek podchmielona siostra, Serena
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz