niedziela, 5 grudnia 2010

List do braciszka 2

W czasie gdy nasi epiccy bohaterowie kradli trumny, na statku pewna starsza siostrzyczka spełniała swój rodzinny obowiązek. I tak, jeśli dostanę wena może spróbuję napisać też drugi list o Infernalach. Ostatnio zapomniałam wspomnieć - imiona są szyfrowane specjalnie, by nie ułatwiać rodzinie połapania się, że Serena podróżuje z anathemami. Rozkodowanie:

Janek - Johann von Schwarzenberg (Ysen)
Sygner - Sigurd (Velg)
Światełko - Gwiazdka (Serika)
Palny - Płomień (Punyan)
Berbel - Bertrand (Morg)
Rafael - Rufus (Xeniph)
Elka - Erza (NPC)
nauczyciel, sensei etc. - Revan (NPC)


Kochany braciszku,

Siedzę w tej chwili w kajucie i staram się jakoś zająć. Niestety, najsensowniejsza osoba, jaka została na pokładzie to Janek, który jest zajęty Wielkim i Wrednym Planem Zsabotowania Naszych Wrogów (TM). Jeśli będę bardzo zdesperowana mogę spróbować porozmawiać z Elką, ale boję się, że Rafael się napatoczy, a tego wolałabym uniknąć. Jego nieprzewidywalne zachowanie mnie męczy, a ja wciąż czuję się nieco obolała po niedawnym starciu. Tym bardziej nie mam ochoty widzieć się z Berblem, zapewne przedłużyłoby mu to tylko rekonwalescencję. Na szczęście znalazłam sobie coś do roboty - opracowywuję tabelkę! Razem ze Światełkiem doszłyśmy bowiem do wniosku, że należy efektywnie podzielić między siebie Sygnera i szarmanckiego pana. Oczywiście jest to tylko zarys i nadal nie jestem pewna czy w przypadku nieparzystej liczby dni powinnyśmy w tą jedną dobę brać panów na zmianę czy po prostu cieszyć się nimi wspólnie. Jak Janek na chwilę przestnie knuć i wytknie nos z kajuty, by coś zjeść to może się go spytam - on się w końcu zna na sprawiedliwym sądzeniu (przynajmniej w teorii). Chwilowo jednak masywne odgłosy ucztowania, które przywodzą na myśl stado wygłodzonych Yeddimów, wskazują, że Rafael i Elka z braku lepszych zajęć pustoszą spizarnię, więc chyba poczekam aż przeniosą się na pokład lub do kwater.

Poza tym nie zgadniesz kto nas odwiedził! Ten przystojny mężczyzna, którego imienia nigdy nie mogę zapamiętać znów przyszedł, by odzyskać pewien artefakt, który on i jego towarzysze zostawili w podłodze. Ułatwiło nam to robotę, bo właśnie zastanawialiśmy się jak go stamtąd wyciągnąć. Przyznaję, że przedmiot ten był dość nietypowy - bardziej przypominał nieco groteskową, zmutowaną, fioletową rozgwiazdę, niż klasyczne piękno wykuwanych artefaktów, ale mimo wszystko chętnie bym go bliżej zbadała. O ile oczywiście udałoby mi się chwilowo unieszkodliwić jego niekorzystny wpływ na przebywające w pobliżu osoby. Generalnie, będąc w słoiku przypominał taką dużą, egzotyczną ozdobę w sam raz na stolik przy łóżku (jeśli śpiącemu nie przeszkadza, że rozgwiazd łypie na niego). Wracając jednak do mężczyzny - był na tyle szarmancki, że przyniósł nam róże (nie miał dla Elki, ale Rafael obiecał jej za to przynieść drzewo, więc nie jest stratna). Mam nadzieję, że pamiętasz by przynosić kwiaty dziewczynom, które Ci się podobają. Nic tak nie zjednuje kobiecego serca, jak artefakt z kwietnym motywem - zapamiętaj moje słowa!

Przejdźmy jednak do poważnych rzeczy. W ostatnim liście wspominałam o tym, że rada miasta zdemoniła się pod naszą nieobecność. Moje informacje o nich były wtedy niepełne, a ja sama niedość przytomna, by sprawnie opisać Ci nowe zagrożenie jakie odkryliśmy na północy. Jest to nowa rasa anathem - świecąca się na zielona i niezwykle potężna. Przez "niezwykle potężna" mam na myśli: gdybym walczyła z taką w pojedynkę to zginęłabym w mniej niż minutę, nawet inne anathemy mają poważne problemy w walce z nimi. W każdym razie ta nowa rasa zdaje się coś knuć i sabotuje nasze poczynania, w przeciwieństwie jednak do Abyssali wygląda na to, że nikt za bardzo nic o nich nie wie. Stąd ten list. W dalszej części zawarłam dokładniejsze informacje ich dotyczące, które zebrałam wraz z nauczycielem. Sądzę, że odpowiednio je przedstawiając udałoby Ci się znacząco poprawić swoją pozycję, ale jeszcze lepiej by było gdybyś swoje słowa mógł poprzeć materialnym dowodem. Tak się składa, że z jednego z martwych wrogów tego rodzaju zdarliśmy zbroję wykonaną w dość nietypowy sposób. Sądzę, że świetnie sprawdziłaby się ona jako poparcie twoich słów. Niestety, obecna sytuacja utrudnia mi wysłanie jej jako, że taka przesyłka jest niewątpliwie dość kosztowna, a ja muszę bardzo pilnować finansów i własnej skóry. Rozumiesz, pokrywanie kosztów wysyłki tej zbroi całkiem mi się nie opłaca, no chyba, że w zamian uzyskałabym równie cenny artefakt.
Na wypadek, gdybyś nie miał czasu podzielić się tymi informacjami z resztą rodziny (z tego co wspominałeś, możesz mieć kłopoty z odbieraniem listów), zamierzam też wysłaś list do cioci Linwei. Przy czym tak dawno się z nią nie kontaktowałam, że chwilę mi zajmie nim właściwie sformułuję list. W końcu, gdy ostatnim razem widziałam się z ciocią była na mnie nieco zdenerwowana za to, że urwałam się z manewrów, ale myślę, że sprawa tak wielkiej wagi wymaga przełamania wzajemnej niechęci i odnowienia kontaktu.

Daj znać co sądzisz o tych rewelacjach! I dołącz pokwitowanie za przesyłkę do listu.

Twoja jedyna i najukochańsza siostra,
                                                   Serena

4 komentarze:

  1. Niniejszym głównym powodem, dla którego żałuję, że nie gram, zostaje TABELKA. Haremiary dwie!
    Artefakt to całkiem skuteczna droga do damskiego serca, przyznam. Może być nawet bez kwietnego motywu. Albo z drzewem XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Sereno,

    będę się streszczać, bo mój najdroższy były szef potraktował naszą wizytę nieco osobiście. Najwyraźniej bardzo mu zależy, żeby zaprosić nas na poprawiny, najlepiej w jakimś miłym lochu z najnowocześniejszym oprzyrządowaniem - jesteśmy więc bardzo zajęci bohaterskim wianiem aż się kurzy.

    Co do grafiku - oczywiście najwygodniej ustalać na bieżąco, uwzględniając chwilowe osobiste preferencje zarówno nasze, jak i panów (i nie, to nie znaczy, że mamy się bać otworzyć kufer z ciuchami, żeby nie wyjrzał z niego Sigurd!). Najważniejsze, żeby wiedzieli, że to MY ustalamy reguły, przecież nie będzie nam stadko panów na głowy włazić i tupać... I muszę kończyć, bo Sigurd zaczyna zaglądać mi prze ramię, mam niejasne wrażenie, że lepiej, żeby nie czytał ostatniego zdania.

    Solidarność jajników górą! :3

    G.

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Gwiazdko,

    Gdyby szef przypadkiem was złapał (nie, żebym wam tego życzyła, ale jeśli to się zdarzy) i udało mu się zaciągnąć was do tego lochu, to czy podczas ucieczki moglibyście zabrać trochę tego oprzyrządowania, o którym mówisz? Zapewne oszczędziłoby to innym biednym duszom złego traktowania, jeszcze bardziej wkurzyłoby waszego szefa (o ile to możliwe) i pomogłoby w uzupełnianiu mojej kolekcji.

    U mnie chwilowo nudy, ale wolałabym raczej kogoś pogonić niż być goniona. Z braku zajęć próbuję napisać list do cioci, ale nie wiem jak go zacząć, tak żeby nie zmięła go po przeczytaniu pierwszej linijki...

    Mam nadzieję, że Sigurd nie wlezie do mojego kufra z ciuchami. Na spodzie trzymam niektóre książki i papiery oraz trochę artefaktów - jeszcze by je pogniótł. Mam już naszkicowany projekt tabelki, pokażę Ci go gdy wrócisz. Poza tym musimy przedyskutować listę reguł z nią związanych (to głównie z myślą o "genialnych ideach" jakie może dostać Sigurd). Zastanów się czego powinnyśmy mu zabronić, nim sam na to wpadnie.

    Moje narządy płciowe również Cię pozdrawiają i życzą powodzenia.
    Serena

    OdpowiedzUsuń
  4. Droga Sereno,

    Nadal nie mam warunków do spokojnego pisania, więc wybacz, jeśli nie uda mi się ustosunkować do wszystkiego.

    To szalenie budujące, że wierzysz, że udałoby nam się uciec z lochów Maski! Wizja naszej grupki wynoszącej stamtąd osprzęt prawie poprawiła mi samopoczucie. Wprawdzie osobiście wolałabym się skupić na ewakuowaniu stamtąd siebie i panów, ale obiecuję ci solennie, że gdyby doszło do takiej sytuacji, będę pamiętać o Twojej prośbie tak długo, aż Maska zrobi mi sieczkę z mózgu i jeszcze ze dwie minuty dłużej.

    Nie sądzę, żebyśmy - nawet współpracując - zdołały prześcignąć kreatywność Sigurda w zakresie "genialnych idei". Uważam jednak, że to żaden problem! Wszak są osoby, które wręcz przewyższają go w tej dziedzinie. Dlatego też w przypadku braku weny polecałabym Ci udanie się na konsultacje do Bertranda. Jestem przekonana, że efekt tych kilku godzin wysłuchiwania prawd objawionych będzie warty tego wszystkiego, czym być go okupiła. (drobnymi literkami: "prosiłabym jednak, żeby kolega B. to jednak przeżył. W jednym kawałku.")

    Jeśli chodzi o list do Cioci, na Twoim miejscu zaczęłabym od płynących z głębi serca przeprosin za winy przeszłe i przyszłe, prawdziwe i wyimaginowane (przez Ciocię oczywiście, nie Bertranda na ten przykład), z wyszczególnieniem, jak bardzo jest Ci przykro, ze Ciocię uraziłaś. Polecam również powstrzymanie się od wspominania o artefaktach przez cały wstęp! Z doświadczenia wiem, ze odpowiednio umotywowane przeprosiny są w stanie skruszyć najbardziej zatwardziałe serce gniewającej się rodziny. Pamię... [tu dalsze zdania są dokładnie zamazane, z boku strzałka i dopisek: "wybacz, ale wspominanie życia osoby, którą nigdy nie byłam źle wpływana moje styosunki z Otchłanią i pomysłałam, że na pewno nie chciałoby Ci się mnie znowu leczyć").

    Pozdrawiam,

    G.

    PS. Chyba ich zgubiliśmy!
    (wprawdzie oznacza to, że nici z artefaktów z lochów, ale myślę, że jakoś się z tym pogodzimy)

    OdpowiedzUsuń