wtorek, 21 czerwca 2011

Eurythmy 5 "Po raz kolejny, witaj szkoło!"

Jagoda obudziła się lekko nieprzytomna. Miała sen. Dziwny sen składający się z zostania magiczną wojowniczką dobra, walczenia w obciachowych ciuchach i przyprawienia o ból głowy jakiegoś bogu ducha winnego żula, strzelajacego wybuchającymi niebieskimi kulkami, który zawinił tylko tym, że wycelował je w niewłaściwą osobę.
Dziewczyna była realistką. Ta wizja senna była tak pokręcona i obejmowała tyle potencjalnie żenujących momentów, że musiała być prawdziwa albo przynajmniej prorocza. Z tą myślą Jagoda podniosła się z łóżka, tylko po to, by jej wzrok padł na niewielką żółtą istotę owiniętą zielonym ręcznikiem, śpiącą w ustawionym na krześle pudełku po butach.
Czasem życie wrednie postanawia nas nie zaskoczyć.

Stworek obudził się, w czasie gdy Jagoda smażyła jajecznicę.
- Dobry dzień - mruknął do niej sennie, nim poszybował w stronę łazienki.

Wspólne śniadanie przebiegło dość sprawnie. Oboje wchłonęli swoje porcje jajecznicy w czasie poniżej pięciu minuty. Maskotka sprawiła, że talerze przelewitowały do zlewu. Tymczasem dziewczyna włożyła coś czego najwyraźniej prawie zapomniała do plecaka i ubrana w wybrany wczoraj szkolny mundurek zaczęła się szykować do wyjścia.
Mordka usadowił się na niewielkiej półce, na której stacjonowały czapki, szaliki i chusty, a konkretniej na grubej zimowej czapce z pomponem. Stamtąd obserwował jak jego towarzyszka wkłada adidasy i bierze pod pachę kurtkę. Razem opuścili pokój, który dziewczyna zamknęła. Stworek spodziewał się, że teraz ruszą do wyjścia, ale Jagoda skierowała się w stronę drzwi do pokoju numer 14. Z zainteresowaniem obserwował jak dziewczyna wybiera kolejny klucz, podobny do tego, którego użyła przed chwilą, ale z naklejonym na niego różowym kawałkiem taśmy i otwiera nim wejście.
Oboje weszli do środka, a Jagoda niedbałym ruchem ręki zamknęła za sobą drzwi. Gdy tylko to zrobiła wydarła się na całe gardło:
- POOOOOOOBUUUUDDKKAAAAAAAAA!
Po czym wyszła z niedużego przedsionka do pokoju. Mordka od razu zauważył, że ten apartament był większy i wygodniejszy. Przede wszystki zawierał aneks kuchenny, którego wyraźnie brakowało w pokoju Jagody. Meble wyglądały na nowsze, łóżko było szersze, a metraż mówił sam za siebie. Zdawało się wręcz, że sufit znajduje się wyżej, choć była to oczywista bzdura.
Stan mieszkania zdawał się odzwierciedlać różnice statusu społecznego zamieszkujących go osób, jednak drugie wrażenie szybko zacierało to pierwsze. Było to spowodowane tym, że dopiero po sekundzie Mordka zdał sobie sprawę, że nikt nie śpi na łóżku, a jedynie jest ono pokryte grubą warstwą porozrzucanych w nieładzie ubrań i przedmiotów. Sama lokatorka pokoju śpi zaś szczelnie owinięta kocem na rozłożonym na podłodze materacu. Materac był niewątpliwie bardzo wygodnym, pierwszorzędnym wytworem, choć parę plam sugerowało, że używano go od dłuższego czasu.
Nim jednak zdążył o coś spytać Jagoda brutalnie potrząsneła śpiącą dziewczyną.
- Wstawaj! Za pół godziny zaczną się zajęcia.
Senna istota wydała jakiś nieartykułowany odgłos i blond głowa ukryła się pod kocem. Najwidoczniej mieszkanka tego pokoju miała odmienne zdanie w kwestii wczesnego wstawania.
Jagoda tylko westchnęła i ruszyła do kuchni. Zrobiła na szybko jakieś kanapki i zaparzyła herbatę. Śpiąca dziewczyna nie poruszyła się przez ten czas nawet o milimetr. Świeżo mianowana obrończyni dobra zostawiła posiłek na stole, po czym podjęła jeszcze jedną nieudaną próbę obudzenia koleżanki. Mordka patrzył z ciekawieniem i zastanawiał się czemu Jagodzie jeszcze nie puściły nerwy. Po wczorajszym dniu wyrobił sobie zdanie, że jeśli jego towarzyszce zdecydowanie czegoś brakuje to jest to cierpliwość i opanowanie. Teraz jednak wyraźnie nie przejmowała się tym, że jej próby spęzają na niczym, a ukryta pod kocem osoba śpi dalej. Z drugiej strony stworek nie mógł powstrzymać wrażenia, że nie dzieje się to po raz pierwszy. Cała sytuacja miała w sobie coś z rytuału.
W międzyczasie Jagoda stanęła przy wieży muzycznej podłączonej do dwóch dużych głośników upchniętych w dolnej szafce. Uruchomiła ją, podłączyła leżącą obok, zużytą mp3 i zaczęła coś ustawiać.
- Co by tu dzisiaj nastawić... - mruknęła do siebie. - To powinno być coś porządnego na rozpoczęcie nowego semestru... - stwierdziła przeglądając muzykę zapisaną w pamięci urządzenia. W końcu wymamrotała, a niech będzie; ustawiła coś i podkręciła głośniki na maksa. Po czym spokojnie wzięła rzeczy i wyszła z pokoju.
Oboje ruszyli korytarzem w stronę schodów. Korzystając z tego, że w pobliżu nie było nikogo innego Mordka postanowił rozpocząć rozmowę:
- Czemu nie zamknęłaś drzwi? Jeśli śpi nie usłyszy, gdy ktoś wejdzie do jej pokoju - zauważył z niepokojem.
- Za parę minut się obudzi, nie ma strachu. Zresztą, dzięki temu nie będzie musiała marnować czasu na ich otwieranie - stwierdziła spokojnie Jagoda. - Poza tym wzdłuż tego korytarza mieszkają głównie nasi znajomi, z którymi niejeden numer żeśmy robili i niejednego zmusiliśmy do jedzenia soli. Nie wspominając o tym, że mocno wątpię, by ktoś próbował ją skrzywdzić. To dobra dziewczyna.
- Zawsze próbujesz ją obudzić?
- Czasem nawet mi się udaje - stwierdziła pogodnie.
Jagoda i Mordka zeszli na dół po schodach. Minęli ukrytą za gazetą portierkę i wyszli na dwór. Poranny chłód owioną ich. Dziewczyna szyko narzuciła na siebie kurtkę.
- To twoja przyjaciółka? - postanowił upewnić się stworek, jednocześnie aktywując zaklęcie uniemożliwiające obniżenie temperatury swojego niedużego ciałka.
- Tak. Znamy się od paru lat. Nazywa się Arashi.
Mordka uświadomił sobie, że słyszał już to imię.
- To jest ta dziewczyna, którą twoim zdaniem miałem odwiedzić?
- Tak - odpała krótko Jagoda. Stworek milczał przez chwilę, ale jego towarzyszka nie rozwinęła tematu. Spojrzała za to wyświetlacz swojego telefonu komórkowego i uśmiechnęła się lekko.
- Powinna zaraz się obudzić.

Owinięta kocem dziewczyna spała w najlepsze nie niepokojona przez nikogo. W pokoju panowała absolutna cisza. Było to częściowo spowodowane tym, że pokój był dźwiękoszczelny. Odgłos opuszczających swoje mieszkania uczniów nie dochodził jej uszu.
Porozrzucane w nieładzie ubrania i książki leżały w różnych częściach pokoju, a na wpół spakowana torba wisiała krzywo na krześle.
Herbata stygła nieśpiesznie.
Wyświelacz wieży mignął, gdy minęła kolejna senna minuta.
I wtedy z ustawionych na pełny regulator głośników buchnęła 5 Symfonia Beethovena. Dziewczyna niemal podskoczyła, koc wzleciał w powietrze, a z jej gardła wyrwało się: "ojej, to już tak późno!"

Mordka dałby głowę, że usłyszał dochodzącą z akademika muzykę, ale Jagoda najwyraźniej nie zwróciła na to uwagi, gdyż szła dalej chodnikiem. Stworek niewiele myśląc pofrunął za nią.
- Nadal nie rozumiem czemu uważasz, że nie nadajesz się na wojowniczkę - kontynuował. - Wiem, że wystąpiły pewne problemy techniczne, ale mimo wszystko naprawdę dobrze poradziłaś sobie...
- Nie twierdziłam nigdzy, że nie posiadam odpowiednich zdolność - Jagoda przerwała mu. - Gdybym ich nie miała to w ogóle bym się nie podjęła jakiejkolwiek walki z nieznanymi przeciwnikami. To byłoby zbyt nierozważne. Nawet jak na mnie.
Mordka zdał sobie sprawę, że nadal nie rozumie sposobu w jaki Jagoda podchodzi do świata.
- Co przypomina mi. W sumie byłem nieco ciekaw, ale nie miałem pewności czy należy pytać. Skąd wiedziałaś, że masz moce? Z tego co wiem indywidualna świadomość istnienia potężnej magicznej energii wewnątrz jednostki jest dość niska na tej planecie.
- Bardzo prosto. Odziedziczyłam zdolności po matce, która zdaje się ma je po swojej babce. W każdym razie nie jest to nic nowego w mojej rodzinie - stwierdziła spokojnie dziewczyna. - I wbrew pozorom wiele osób wierzy w istnienie nadnaturalnej mocy wewnątrz człowieka. Na szczęście tylko nieliczni odkrywają ją w sobie. Chwała za to. Świat byłby strasznym miejscem, gdyby każdy idiota mógł tak po prostu uzyskać zdolność zniszczenia budynku jedną ręką.
- Cóż, naukowo udowodniono, że potencjał magiczny nie ma nic wspólnego ani z intelektem, ani ze stabilnością emocjonalną jednostki - stwierdził Mordka, przypominając sobie co opowiadano na wykładach z Teorii Magii. - Przy czym niewątpliwie posiadanie ich znacznie zwiększa szanse przetrwania.
- Czy magia jest bardzo popularna poza Ziemią? - spytała nagle Jagoda.
Mordka przekrzywił głowę zastanawiając się jak odpowiedzieć.
- Zależy gdzie. Niektóre gatunki istot są z definicji umagicznione, a inne od kilku tysięcy lat nie wyprodukowały ani jednej osoby zdolnej posługiwać się mocą. Jest kilka kultur, gdzie potencjał magiczny i jego brak rozłożyły się po równo w społeczeństwie, choć chyba najpopularniejszy jest model Spreski, którego dobrym przykładem jest Ziemia. Duża ilość jednostek z potencjałem magicznym, gdzie tylko ograniczona liczba osób zostaje w nim uświadomiona i kontynuuje rozwijanie swoich zdolności, czego winą jest brak rozpropagowanej wiedzy o fenomenie visproiectum.
- Mordka, zdajesz sobie sprawę, że masz męczący zwyczaj mówienia momentami w strasznie formalno-fachowy sposób?
Żółty stworek spojrzał na nią lekko zaskoczony.
- Mam?
- Tak. Czy może raczej przez większość czasu starasz się mówić w miarę kolokwialnie i jakoś ci to nawet wychodzi, ale gdy tylko mówimy o magii to bardzo skacze ci poziom elokwencji. Znaczy dla mnie to nie problem, bo jakoś nadążam, ale jeśli kiedyś będziesz musiał wyjaśniać te rzeczy nieobeznanej osobie to spróbuj bardziej upraszczać język.
- Ale... ale ja go upraszczam - wyjaśniła lekko zrozpaczona maskotka.
Jagoda spojrzała na towarzysza rozumiejącym wzrokiem.
- Głównie brakuje ci chyba osłuchania. Całkiem nieźle radzisz sobie z językiem jak na kogoś kto poznał go magicznie i nawet mnie zdziwiło, że do pewnego stopnia opanowałeś kolokwializmy, ale jednak nic nie zastąpi praktyki. Skoro zamierzasz latać ze mną do szkoły to postaraj się wykorzystać tę okazję, by lepiej zrozumieć jęz....
- Jaaaagooodaaa! - jej wywód przerwało wołanie zza pleców. Dziewczyna zatrzymała się, pozwalając, by krzycząca postać skoczyła i objęła ją na powitanie. Była to zdecydowanie niższa od niej osoba, również ubrana w męski mundurek. Jej twarz okalały ciemnoblond włosy do szyi.
- Rei, miło cię widzieć - odpowiedziała spokojnie, nie odwracając się.
- Nie wiem kogo w tym momencie widzisz, ale z całą pewnością nie mnie - odparła z godnością postać. W lekko urażonym tonie kryła się jednak sugestia żartu. Najwyraźniej oboje doskonale się bawili.
Jagoda w końcu odwróciła się z uśmiechem do znajomej osoby.
- Mam nadzieję, że nie miałeś problemu z wczesnym wstawaniem, jak pewna sowia osobistość.
- Arashi nie byłaby sobą, gdyby nie zaspała na pierwszy dzień nowego semestru. I już się przyzwyczaiłem do tego, że muszę dojeżdżać w przeciwieństwie do szczęśliwców nocujących w akademiku - zauważył z lekkim przekąsem.
- Cóż, sporo osób rezygnuje z tej "szczęśliwości" na rzecz własnego cichego kąta.
- Nie lubię gdy omija mnie życie socjalne - zauważył rozmówca. - A właśnie, gdzie cię wczoraj wywiało z akademika?
Jagoda spojrzała z bolesną miną.
- Cichy kąt i istnienie czegoś takiego jak prywatność, chciałam powiedzieć.
- Pytam z czystej ciekawości. Arashi wczoraj do mnie telefonowała i pytała czy jesteś u mnie. Wyraźnie się martwiła, że gdzieś zniknęłaś na większość wieczoru.
- Na litość... wróciłam przed północą! I chyba raz mogę sobie pozwolić na nie wzięcie udziału w integracyjnej imprezie naszego korytarza?!
- Ja bym nie śmiał zabraniać ci czegokolwiek. Doprawdy nie wiem czemu się o ciebie martwiła. Raczej nic gorszego od siebie nie spotkałaś.
- Gorszego na pewno nie. Niestety odnoszę wrażenie, że od teraz będę musiała częściej zarywać wieczory.
- O, a co się stało?
- Wczoraj przeleciała do mnie taka żółta maskotka, która zaproponowała mi zostanie magiczną wojowniczką o wolność. A na mieście byłam, by skopać tyłek wroga, który akurat się napatoczył.
Mordka patrzył wyraźnie zszokowany na Jagodę, która bez skrępowania opowiadała o nadprzyrodzonych zdarzeniach poprzedniego dnia. Chciał coś powiedzieć, ale ta konwersacja tak go zaskoczyła, że pozostał cicho.
- To znaczy, że się zgodziłaś? - spytał Rei, dla którego wyraźnie ten fragment historii był najdziwniejszy.
- Tak, miałam pewne wachania, ale stwierdziłam, że należy czasem podjąć ryzyko. W dodatku ta maskotka była tak zestresowana, że nie miałam serca odmówić. I teraz mam tą... broń - oznajmiła pokazując bransoletkę - która niestety na razie powoduje całą taką problematyczną przemianę w tandetne ciuszki. Ale pracuję nad tym.
- Jejku. Rzeczywiście wygląda kiepsko. Takie łańcuszki nigdy ci nie pasowały - przyznał oglądając uważnie ozdobę. - Zawsze raczej byłaś typem na porządne bransolety lub coś niecodziennego. To jest zbyt nijakie - stwierdził z lekkim niezadowoleniem.
- Dziękuję za twoją fachową opinię - odburknęła.
W międzyczasie wyszli zza drzew i dopiero teraz Mordka zauważył olbrzymi budynek szkolny. Był to trzypiętrowy kompleks, który z nie do końca zrozumiałych powodów miał kształt lekko wyprostowanej litery Z z długimi ramionami. Nim jednak zdążył głębiej zanalizować tutejszą architekturę jego uwagę zwrócił nagły okrzyk.
- Poooooczekaaaajjciieeeee naaaaa mniiiieeeeee! - zabrzmiał rozpaczliwy głos za ich plecami.
Jagoda znów całkiem zignorowała wołanie. Rei drgnął, ale również się nie odwrócił, najwyraźniej czekając na rozwój wypadków.
Coś blondwłosego i ubranego w brązowy płaszcz biegło z godną podziwu prędkością prosto na świeżo mianowaną wojowniczkę dobra. Dziewczyna wyczekała moment i odskoczyła w ostatniej chwili na bok. Rozpędzona postać przebiegła jeszcze kilka metrów nim zdała sobie sprawę, że minęła swoich przyjaciół i gwałtownie wyhamowała.
- Witaj Arashi - mruknęła Jagoda.
- Cześć - Rei dołączył się do porannych pozdrowień.
- Dzień dobry - wymamrotała lekko niezadowolona dziewczyna, najwyraźniej unik Jagody nie wprawił jej w najlepszy nastrój.
Arashi również była niższa od Jagody, ale za to wyższa od Reia. Mordka dopiero teraz zdał sobie sprawę, że Rei był zastanawiająco niski jak na chłopaka w tym wieku. Jeśli był chłopakiem, bo jego wątła sylwetka i pogodna twarz mogły równie dobrze należeć do dziewczyny. W końcu Jagoda mogła nie być jedyną przedstawicielką płci pięknej noszącą męskie ubranie w tej okolicy. Nie mniej chwilowo wszystko wskazywało na to, że Rei jest facetem i Mordka postanowił się tego trzymać.
Wracając do Arashi, była ona dość ładną dziewczyną o jasnych blond włosach do szyi, przy czym okalające jej twarz dwa kosmyki były nieznacznie dłuższe i zaokrąglone na końcach. Miała szczerą twarz i patrząc na nią można było stwierdzić, że jest to osoba, która zwyczajnie nie umie kłamać. W przeciwieństwie do Jagody zdawała się być delikatną, niemal ezoteryczną postacią, ale Mordka szybko doszedł do wniosku, że to akurat fałszywe wrażenie. Czas w jakim pokonała odległość stąd do akademika i brak oznak przesadnego zmęczenia wskazywały, że w istocie była ona sprawniejsza od Jagody lub przynajmniej lepiej radziła sobie w sprincie.
Dalsza droga do szkoły minęła w atmosferze radosnej konwersacji z której jednak Mordka niewiele zrozumiał, gdyż zawierała dużą ilość nieznanych mu imion i nazw własnych oraz słów, których zaklęcie tłumaczące nie obejmowało. Będzie musiał później spytać czym jest fanserwis i cosplay. A poza tym dowiedzieć się czym jest BTJT oraz dlaczego Jagoda tak bardzo tego nie lubi.

Szkoła do której uczęszczała Jagoda zwana Akademią Rozwoju Indywidualnego była niecodziennym miejscem. Mordka zdawał sobie sprawę, że przeciętna placówka edukacyjna nie opływa w bogactwa. ARI właściwie też nie opływało, a raczej wisiało delikatnie w przezroczystej mgiełce wysokiego czesnego, która sugerowała nie tyle rozpustę, co stabilność finansową uczęszczających tu uczniów. O ile dało się wyczuć pewien elitaryzm bijący od studentów, tak snobizm i formalizm zdawały się być mało powszechne. Już w drodze do szkoły Mordka zauważył, że mundurek to element nieobowiązkowy, jako że mijający ich uczniowie częściej mieli na sobie codzienne ubrania. Zresztą sam mundurek nie grzeszył przesadnie skomplikowanym projektem i nie wyróżniał się na tle zwykłych strojów.

Po wejściu do szkoły Arashi odłączyła się od nich, by pójść na swoje zajęcia i obiecując spotkać się ponownie po nich. Rei i Jagoda z kolei skierowali się do klasy 115 na lekcję japońskiego. Po drodze oboje pozdrowili parę osób, które najwyraźniej znali.

- Jesteś całkiem lubianą osobą - zauważył Mordka. Razem z Jagodą siedzieli na trawniku koło szkoły. W pewnej odległości od nich było też kilka innych osób korzystających z popołudniowego słońca, które sprawiło, że aura stała się nieco znośniejasz. Rei miał wciąż zajęcia, co Jagoda postanowiła wykorzystać by trochę porozmawiać z maskotką.
- Jak rozumiem, nie wyglądam na kogoś, kto utrzymuje kontakty towarzyskie - stwierdziła spokojnie dziewczyna nadgryzając bułkę.
Mordka lekko się zawstydził.
- Chyba źle sformułowałem to zdanie. Chodziło mi o to, że miałem wrażenie, iż nie jesteś typem osoby z dużą ilością znajomych - próbował się wytłumaczyć.
- To prawda.
- Słucham? - spytał stworek nie rozumiejąc.
- Nie jestem typem osoby, która posiadałaby dużą liczbę znajomych - wyjasniła dziewczyna. - Co wcale nie oznacza, że nie mogę sobie pozwolić na zebranie takowej.
- Chyba się zgubiłem - przyznał Mordka.
- Nieważne, przejdźmy może do konkretów. Są dwie sprawy o których powinniśmy pomówić. Pierwsza, kwestia to zmuszenie tej upartej bransolety do współpracy. Jak rozumiem w tym momencie nic ci nie wiadomo o nowych przeciwnikach?
- Nie, okolica wciąż jest czysta. I co masz zamiar z nim zrobić? Mam zacząć pisać ten list z reklamacją?
Jagoda zaprzeczyła.
- Wstrzymaj się z tym. Trochę nad tym myślałam i mam pewien pomysł co może być nie tak i jak temu zaradzić, ale zmienienie tych "ustawień" będzie wymagało trochę czasu. Nie wiem jak dużo.
Mordka okazał duże zainteresowanie tą kwestią, ku lekkiemu niepokojowi Jagody.
- Wiesz? W takim razie co jest nie tak? I jak masz zamiar to naprawić? - spytał szybko.
- Spokojnie - odparła defensywnie Jagoda. - Tak naprawdę nie mam pewności czy dobrze rozgryzłam ten problem. I kiedy powiedziałam, że mam pomysł byłam trochę niedokładna. Tak naprawdę mam kilka pomysłów, ale wszystkie opierają się na tym samym rozwiązaniu. Muszę popracować nad dostrojeniem tego cuda technologicznego do siebie.
- To dziwne, ta broń powinna dostrajać się automatycznie - zauważył Mordka. - Ale jak masz zamiar się dostroić?
- Bardzo prosto, będę uruchamiać tę bransoletę do skutku.
- Że, jak? - spytał z niedowierzaniem Mordka.
- Doszłam do wniosku, że coś się zablokowało, a najlepszą metodą na blokadę jest restartowanie do skutku - wyjaśniła spokojnie dziewczyna.
Mordka był pewien, że nikt nie projektował tego urządzenia przewidując takie niedelikatne traktowanie. To męskie modele były wzmacniane na wypadek prób samodzielnego "naprawiania".
- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? - zaczął niepewnie.
Jagoda rzuciła mu złe spojrzenie.
- A masz lepszy? - odwarknęła.
Mordka spuścił wzrok jasno pokazując, że nie ma nic więcej do powiedzenia w tej materii.
Dziewczyna westchnęła. Wyładowywanie frustracji spowodowanej przez złośliwość przedmiotów martwych na Mordce pozostawiało paskudne uczucie, ale musiała jakoś walczyć z jego niezdecydowaniem. Po czterech latach przyjaźni z Arashi była pewna, że to najlepsza metoda na zreformowanie takiej osoby, nawet jeśli niezbyt przyjemna. Zresztą, kto powiedział, że życie jest proste?
- Przejdźmy może do drugiej kwestii - oznajmiła, zmieniając temat. - Czy fakt, że jestem wojowniczką dobra jest tajemnicą? To znaczy, czy mogę podzielić się tą informacją z moimi przyjaciółmi nie wkurzając jednocześnie twoich przełożonych?
Mordka mimo woli nie mógł nie zauważyć, że Jagoda raczej nie ma zamiaru trzymać tego faktu w sekrecie. Jej pytanie dotyczyło nie tyle tego czy to tajna informacja, a tego jak surowe będą reperkusje gdy to zrobi. Stworek nie był pewien co powinien sądzić o takim zachowaniu swojej towarzyszki. Chwilowo postanowił jednak wstrzymywaś się z oceną. Choć metody i podejście dziewczyny miały w sobie coś pokrętnego Mordka miał absolutną pewność, że Jagoda jest w istocie dobrą osobą.
- Nie, nie masz obowiązku trzymać tego w tajemnicy - powiedział na głos. - Z tego co wiem większość osób nie dzieli się tą informacją, gdyż znajomi mogliby uznać, że oszaleli lub cierpią na schizofrenię, ale.... - tu urwał, gdyż zdał sobie sprawę, że to co chciał powiedzieć brzmiało niepokojąco blisko do "twoi znajomi są zapewne dość szaleni by w to uwierzyć", tudzieć "nic co powiesz, że nie zdoła bardziej pogorszyć opinii o twoim zdrowiu psychicznym".
- Nie martw się, parę razy w życiu musiałam się tłumaczyć z bardziej szalonych rzeczy - stwierdziła spokojnie. - I to na dodatek takich, których nie mogłam udowodnić. - Zatrudnienie jako obrończyni dobra jest w porównaniu czymś całkiem normalnym biorąc pod uwagę, że jesteśmy w końcu w Japonii - kontynuowała z przekonaniem i Mordka zaczął się zastanawiać czy dziewczyna mówi poważnie czy jest ironiczna. - Tu każdy przeciętny nastolatek ma okazję uratować choć raz Ziemię!
- Ratowanie Ziemi nie jest przewidziane w umo... - postanowił wtrącić Mordka.
- Tym lepiej dla Ziemi - uznała Jagoda. Stworek nie miał pewności co dziewczyna ma przez to na myśli, ale czuł, że się z nią zgadza.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu, gdy Jagoda kończyła jeść swój posiłek. Gdy bułka stała się sprawą przeszłości Jagoda wstała i zaczęła krążyć po kampusie rozglądając się za jakimś odosobnionym miejscem. W końcu zdecydowała się zaszyć wśród kilku drzew rosnących niedaleko budynku.
- Mordko, o ile nie masz nic przeciwko, mógłbyś zostawić mnie teraz samą? Chce spróbować trochę podostrajać się, a sądzę, że lepiej mi pójdzie jeśli nikt nie będzie mi przeszkadzał - wyjaśniła. Stworek bez problemu się zgodził.
- Gdybyś miała jakieś problemy zawołaj mnie w myślach. To urządzenie pozwala przesyłać krótkie telepatyczne wiadomości - oznajmiła maskotka.
- Jedno pytanie, czemu mówisz mi o tym dopiero teraz? - spytała podejrzliwie dziewczyna.
- Cóż, zapomniałem wspomnieć - przyznał lekko zawstydzony Mordka. - Po prostu ta umiejętność opiera się na poprawnym działaniu tego urządzenia i używam jej głównie, by móc zsynchronizować moją magię z twoimi działaniami. Dopóki nie uda ci się zgrać z urządzeniem i tak niemożliwe będzie ustabilizowanie połączenia na tyle, by móc wykorzystać je w celach konwersacyjnych. I nawet wtedy nie jest to coś umożliwiającego czytanie myśli. Mogę jedynie wysyłać i odbierać krótkie komunikaty.
- Mam nadzieję, że to prawda... - stwierdziła cierpko dziewczyna.
Jej słowa wywołały nieoczekiwany efekt, gdyż Mordka niespodziewanie się zdenerwował.
- Twój umysł to twoja twierdza! - wykrzyknął. - To umysł odpowiada za wykorzystanie magii! Nikt nie ma prawa bezkarnie wkroczyć na to terytorium i wykorzystywać twój potencjał magiczny! Nikt! Rozumiesz?
Jagoda bezmyślnie kiwnęła głową, niepewna co innego zrobić w przypadku, gdy nieduża, wkurzona, złota maskotka wisi tuż przed tobą i podkreśla znaczenie obrony umysłu.
- Nie musisz się martwić o mój umysł - zapewniła go, gdy Mordka wciąż patrzył na nią lekko obruszony. - Będę go bronić!
Udobruchany tymi słowami stworek lekko oklapł i powrócił do swojej nieśmiałej minki.
- To dobrze, w takim razie polecę rozejrzeć się po szkole. Wrócę tu za jakąś godzinę. Powodzenia w dostrajaniu! - to powiedziawszy wziósł się w powietrze i skierował nad szkolne boisko.
Jagoda spojrzała rozkojarzonym wzrokiem za oddalającym się towarzyszem. Cóż, dobrze wiedzieć, że stworek był jednak w stanie się zdenerwować i to na dodatek w kwestii dobrobytu jej umysłu.
Wciąż zamyślona, dziewczyna podniosła rękę i spróbowała urochomić bransoletę. Talizman rozbłysł światłem, gdy wojowniczka pozwoliła płynąć mocy... gwałtowny szok sprawił, że natychmiast przerwała połączenie. Jagoda westchnęła patrząc na swój nadgarstek, który pulsował lekkim bólem.
- Naprawdę nie musisz się o mnie martwić - powiedziała do powietrza z lekką rezygnacją. - Bardziej martw się o to co będzie próbować stanąć mi na drodze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz